W starożytnym Rzymie jedną z popularniejszych form rozrywki było obserwowanie walk gladiatorów. Walczyli oni z dzikimi zwierzętami lub między sobą. Gdy jeden z nich leżał na ziemi z mieczem drugiego na gardle, rozradowany motłoch krzykiem wyrażał swoją aprobatę dla śmierci pokonanego. Ostateczna decyzja należała jednak do cesarza, który obserwując reakcję tłumów, skinięciem palca mógł zabrać życie nieszczęśnikowi...
Powiecie:
barbarzyństwo!
I macie racje, to było barbarzyństwo. Niestety pomimo upływu ponad 2000 lat prymitywne żądze wcale w nas nie osłabły, a ludzie znów budują cywilizację śmierci. Tym razem pod przykrywką tolerancji, politycznej poprawności i wolności.
W USA rusza reality show o nazwie "
Bump", który ma stać się hitem wśród programów tego typu. O co w nim chodzi? Trzy ciężarne kobiety opowiadają swoje historie - o tym skąd pochodzą, jak zaszły w ciąże, jak im źle i ciężko. Widzowie za pomocą SMSów zagłosują, czy matki... mają zabić swoje nienarodzone dzieci! "
Jeśli chcesz, aby Katie usunęła ciążę, wyślij SMS o treści "TAK" pod numer...". Twórcy programu promują go hasłem "
W 1973 roku Sąd Najwyższy w USA dał kobietom prawo wyboru. 37 lat później my dajemy im głos!". Zabijanie dzieci stało się nagle bardzo medialne i zapewne dochodowe...
Kobiety tak naprawdę nie są w ciąży - to aktorki. Po co to wszystko? Środowiska feministyczne, proaborcyjne i lewicowe oraz twórcy "Bump'a"
chcą w ten sposób "uczłowieczyć" debatę o aborcji. Nie przeraża Was to makabryczne stwierdzenie? Uczłowieczyć czyli przekonać ludzi, że kwestia zamordowania dziecka jest równie istotna, jak to czy kupić czekoladę mleczną czy z orzechami, jak wybranie bramki I, II albo III w teleturnieju...
Inspiracją dla programu był prezydent Barack Obama, który podczas swojego przemówienia na <sic!> katolickim Uniwersytecie Notre Dame mówił o potrzebie znalezienia nowych sposobów na przekazanie kobietom informacji o różnych sposobach na rozwiązanie problemu nieplanowanej ciąży...
Steve Weimar z Life Training Institute na łamach Rzeczpospolitej pokazuje to, co wiadomo od dawna - że w debacie o aborcji przestaje się mówić o dziecku, a jedynie o potrzebach kobiety - o jej planach, ambicjach, o jej sytuacji.
Podobne programy były już realizowane w różnych stacjach na świecie. Swego czasu, jak podaje Rzeczpospolita, jedna z holenderskich stacji telewizyjnych wyemitowała reality show, w którym kilka osób rywalizowało między sobą o to, kto otrzyma nerkę od jeszcze żyjącej, ale cierpiącej na zaawansowanego raka mózgu kobiety... później okazało się, że była to mistyfikacja - ale ludzie, którzy oglądali program i głosowali SMSami - nie wiedzieli o tym.
Równie makabryczny był teleturniej "
Who's Your Daddy?" w którym dorosła kobieta, adoptowana w dzieciństwie, miała dojść do tego, który z kilkunastu mężczyzn zaproszonych do programu jest jej biologicznym ojcem... o programie ze słynną/słynnym Miriam nie ma nawet co wspominać.
Dla twórców tych programów, przekonanych o swoim nowatorstwie i pomysłowości mam złą wiadomość - nie wnieśli do kultury nic nowego - to wszystko już było - ludzie zawsze pragnęli chleba i igrzysk... decydowanie krzykiem o śmierci gladiatora na rzymskiej arenie, śmiertelna wyliczanka w obozie koncentracyjnym czy aborcja za SMSa... co za różnica?
foto:
sxc.hu