Mam do Was pytanie. Co sądzicie o pójściu w kaloszach, nawet jeśli są drogie, na mszę w niedzielę?
Dodam, że osoba, którą widziałam to nie rolnik czy turysta, tylko mgr inż. pracownik pobliskiego Urządu Miasta.
3 lipca 2011 19:54 | ID: 577843
Bardziej raziłoby mnie przyjście w mini i w kusej bluzeczce, powiedzmy ledwo zakrywającej dekolt i brzuch niż w kaloszach. W Szkocji są szczególnie uwielbiane ze względu na pogodę (a właściwie jej brak) i niektóre są naprawdę piękne, wzorzyste, możnaby rzec: z klasą.
3 lipca 2011 19:55 | ID: 577845
Dekolt, odsłonięte ramiona, zbyt krótka spodniczka to mnie razi w Kosciele. Ale nie kalosze.
3 lipca 2011 19:56 | ID: 577847
A poza tym, magistrowi ąę nie wypada chodzić w kaloszach? Lepiej przyjść w zamokniętych szpilkach w czasie ulewy? Bez przesady, magister inżynier też człowiek.
3 lipca 2011 19:57 | ID: 577848
Ubranie się do kościoła jak na dyskotekę....bardziej razi niż Kalosze.Nie widzę w nich nic złego.
3 lipca 2011 19:58 | ID: 577851
Dekolt, odsłonięte ramiona, zbyt krótka spodniczka to mnie razi w Kosciele. Ale nie kalosze.
W Boże Ciało w kościele u nas była kobieta, która miała tak króciutką kieckę, że nie mogła uklęknąć! Trochę to było nie na miejscu. Wszyscy klęczeli a oa stała... Może jest to ładny strój na dyskotekę, ale napewno nie nadaje się do Kościoła.
3 lipca 2011 19:59 | ID: 577853
W kościele jakoś nie zwarcam uwagi na to kto jakie obowie nosi. Skoro wygodnie mu w kaloszach to proszę bardzo, niech je sobie nosi. Inna sprawa to odzienie wierzchnie. Zbyt wyzywające razi.
3 lipca 2011 20:00 | ID: 577855
Taką mamy teraz pogodę, że jestem w stanie to zrozumieć.A kalosze sa teraz trendy ;)
3 lipca 2011 20:06 | ID: 577864
3 lipca 2011 20:09 | ID: 577867
Sami/same powiedzcie, czy gorszy jest wyzywający strój czy takie fajne buty w czasie ulewy:
3 lipca 2011 20:14 | ID: 577876
Ja chyba jestem z "innej planety" bo uważam, że strój należy dopasować do miejsca, w którym się przebywa. Moim zdaniem strój "dyskotekowy" czy "na grzyby" nie nadaje się do kościoła, a strój plażowy nie nadaje się do pracy (choć zdarza mi się widzieć urzędniczki w bluzkach na ramiączkach i japonkach).
A ponadto są pewne normy i to co "ujdzie" dziecku czy nastolatce, niekoniecznie uchodzi żonie i matce - ale to jest oczywiście moje zdanie.
3 lipca 2011 20:20 | ID: 577881
Ja chyba jestem z "innej planety" bo uważam, że strój należy dopasować do miejsca, w którym się przebywa. Moim zdaniem strój "dyskotekowy" czy "na grzyby" nie nadaje się do kościoła, a strój plażowy nie nadaje się do pracy (choć zdarza mi się widzieć urzędniczki w bluzkach na ramiączkach i japonkach).
A ponadto są pewne normy i to co "ujdzie" dziecku czy nastolatce, niekoniecznie uchodzi żonie i matce - ale to jest oczywiście moje zdanie.
Tak, tylko że trendy i podejście się zmieniają i co innego zabłocone stare kalosze wyciągnięte gdzieś z piwnicy, a co innego kalosze ładne jak te na zdjęciach dopasowane do stroju pół-sportowego. Już skończyła się era ubrań 'kościołowych' i nikt się nie dziwi, jak kobieta dorosła przyjdzie w jeansach i schludnej bluzce. Nie ma wymogu przychodzenia w garsonce i na szpilkach. 'Nasz' ojciec prowadzi mszę w jeansach i w sandałach pod habitem i jakoś nikogo to nie razi.
3 lipca 2011 20:27 | ID: 577886
Ja też nie mam nic przeciwko kaloszom w kościele, zwłaszcza w taką pogodę... Mieszkałam rok w Norwegii, tam kalosze to było coś normalnego, zwłaszcza, że niektóre z nich były naprawdę bardzo ładne :). Przez rok pracowałam w ZUSie, czasami ciężko było założyć coś innego niż koszulkę na ramiączkach.. Kierowniczka goniła nas tylko wtedy, gdy dekolty były za duże ;) A i w japonkach też się zdarzało przyjść do pracy.
Też jestem mgr inż. i do tego matka a jakoś nigdy nie pomyślałam w sposób taki, ze tego czy tamtego mi nie wypada z tych względów założyć :)
3 lipca 2011 20:28 | ID: 577887
Ja chyba jestem z "innej planety" bo uważam, że strój należy dopasować do miejsca, w którym się przebywa. Moim zdaniem strój "dyskotekowy" czy "na grzyby" nie nadaje się do kościoła, a strój plażowy nie nadaje się do pracy (choć zdarza mi się widzieć urzędniczki w bluzkach na ramiączkach i japonkach).
A ponadto są pewne normy i to co "ujdzie" dziecku czy nastolatce, niekoniecznie uchodzi żonie i matce - ale to jest oczywiście moje zdanie.
Tak, tylko że trendy i podejście się zmieniają i co innego zabłocone stare kalosze wyciągnięte gdzieś z piwnicy, a co innego kalosze ładne jak te na zdjęciach dopasowane do stroju pół-sportowego. Już skończyła się era ubrań 'kościołowych' i nikt się nie dziwi, jak kobieta dorosła przyjdzie w jeansach i schludnej bluzce. Nie ma wymogu przychodzenia w garsonce i na szpilkach. 'Nasz' ojciec prowadzi mszę w jeansach i w sandałach pod habitem i jakoś nikogo to nie razi.
Sandały to jednak coś innego niż kalosze. Ja nie mówię o stylu "kościółkowym" ale o dobrym smaku.
Ale OK dla Ciebie kalosze są do przyjęcia, ale dla mnie nie.
Dlatego świat jest tak różnorodny - bo tworzą go ludzie różnie czujący, różnie patrzący na świat i o zróżnicowanym guście i poczuciu smaku :)
3 lipca 2011 23:10 | ID: 578159
Uważam tak jak większość... nie widzę nic zdrożnego w tych kaloszach...
3 lipca 2011 23:26 | ID: 578169
Ja chyba jestem z "innej planety" bo uważam, że strój należy dopasować do miejsca, w którym się przebywa. Moim zdaniem strój "dyskotekowy" czy "na grzyby" nie nadaje się do kościoła, a strój plażowy nie nadaje się do pracy (choć zdarza mi się widzieć urzędniczki w bluzkach na ramiączkach i japonkach).
A ponadto są pewne normy i to co "ujdzie" dziecku czy nastolatce, niekoniecznie uchodzi żonie i matce - ale to jest oczywiście moje zdanie.
Tak, tylko że trendy i podejście się zmieniają i co innego zabłocone stare kalosze wyciągnięte gdzieś z piwnicy, a co innego kalosze ładne jak te na zdjęciach dopasowane do stroju pół-sportowego. Już skończyła się era ubrań 'kościołowych' i nikt się nie dziwi, jak kobieta dorosła przyjdzie w jeansach i schludnej bluzce. Nie ma wymogu przychodzenia w garsonce i na szpilkach. 'Nasz' ojciec prowadzi mszę w jeansach i w sandałach pod habitem i jakoś nikogo to nie razi.
Sandały to jednak coś innego niż kalosze. Ja nie mówię o stylu "kościółkowym" ale o dobrym smaku.
Ale OK dla Ciebie kalosze są do przyjęcia, ale dla mnie nie.
Dlatego świat jest tak różnorodny - bo tworzą go ludzie różnie czujący, różnie patrzący na świat i o zróżnicowanym guście i poczuciu smaku :)
obawiam się , że pochodzę z tej samej planety co Ty :) i również mi to nie pasuje
3 lipca 2011 23:28 | ID: 578173
To troche inna sytuacja osoby noszące kalosze firmy h.... są noszone dla trendu przez ludzi którzy mają kasę rolnik nigdy by w kaloszch nie poszedł to chodziło o modę a nie o p[ogodę wiem o co ci chodzi mnie też drażnia takie rzeczy
4 lipca 2011 05:17 | ID: 578253
Dekolt, odsłonięte ramiona, zbyt krótka spodniczka to mnie razi w Kosciele. Ale nie kalosze.
O tak, mnie takie cos tez razi..
a kalosz, no cóz, but jak but :)
4 lipca 2011 09:14 | ID: 578379
Dekolt, odsłonięte ramiona, zbyt krótka spodniczka to mnie razi w Kosciele. Ale nie kalosze.
O tak, mnie takie cos tez razi..
a kalosz, no cóz, but jak but :)
Myślę podobnie. Wczoraj widziałam kobietę, matkę dwójki dzieci w tak krótkiei obcisłej sukience w kościele, że szok. Nawet swobodnie nie mogła się do dziecka pochylić
4 lipca 2011 11:23 | ID: 578522
Wedłyg mnie jednak zbyt nonszalanckie stroje są nie na miejscu w kościele. Gdy ktos idzie się pomodlić, niech nie pokazuje śwtiatu, jaki jest "trendy". Niech po prostu się modli. Nie chodzi o to, by ubierać się jakoś staroświecko, wystarczy z szacunkiem do miejsca, w którym się jest.
Jeśli ten w kaloszach również na urodzinach córki pojawiłby się w takim obuwiu i nie przeszkadzałoby mu to, to ok, nie widzę w tym nic złego. Albo gdyby poszedł z wizytą do kogoś w nich i nie widziałby w tym nic złego, to ok, też nie widzę nic złego w takim ubiorze.
4 lipca 2011 19:10 | ID: 578903
no właśnie, i co z tego że w kaloszch
Wedłyg mnie jednak zbyt nonszalanckie stroje są nie na miejscu w kościele. Gdy ktos idzie się pomodlić, niech nie pokazuje śwtiatu, jaki jest "trendy". Niech po prostu się modli. Nie chodzi o to, by ubierać się jakoś staroświecko, wystarczy z szacunkiem do miejsca, w którym się jest.
Jeśli ten w kaloszach również na urodzinach córki pojawiłby się w takim obuwiu i nie przeszkadzałoby mu to, to ok, nie widzę w tym nic złego. Albo gdyby poszedł z wizytą do kogoś w nich i nie widziałby w tym nic złego, to ok, też nie widzę nic złego w takim ubiorze.
A z drugiej strony skoro idziemy się pomodlić to nie rozglądać w jakim ktoś przyszedł stroju!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.