Nasze wakacyjne przygody - PRACE KONKURSOWEKategorie: Podróże Liczba wpisów: 4, liczba wizyt: 25178 |
Nadesłane przez: ULA 30-08-2010 12:25
Co zabrać i jak to wszystko zapakować do auta. Niewyobrażalne!!! Zwykły spacer przecież wygląda jak wyprawa na wakacje. Torba z jedzeniem, pieluchami, kosmetykami, ciuchami - niby świeci słońce, ale przecież zaraz może padać deszcz. Kolejna torba z zabawkami. Wózek, rowerek.... Niczego przecież nie może zabraknąć. Julka jednak nie jedzie na wakacje sama.
Gdzie więc upchnąć torby rodziców??? Pamiętam jak jeszcze kilka tygodni temu roztrząsałam te z pozoru łatwe do rozstrzygnięcia dylematy.
Zdecydowaliśmy się na wakacje niedaleko domu. Brajniki, jakieś 50 km od Olsztyna. Wakacje ze znajomymi - trzy rodziny, duży dom, las, jezioro, cisza i wymarzony spokój. Jak dobrze, ze nasi panowie uważają się za sportowców i postanowili na miejsce dojechać rowerami. My natomiast, żony, zapakowałyśmy co trzeba, dzieciaki i ruszyłyśmy wężykiem w stronę Szczytna.
Całą drogę na zestawach głośno mówiących było słychać : Goska wzięłaś coś na kleszcze?, Iwona masz krem od słońca, Kinga myśl co zrobimy na obiad, bo mój Manio nie przepada za zupami i ziemniakami z kotletem, może więc naleśniki ?
Dojechałyśmy, całe i zdrowe, nasi mężowie też. Pół godziny po nas.
Cały pobyt zapowiadał się cudownie. W pogodzie trąbili o upałach i szczerze mówiąc nie zabrakło słońca ani na chwilę. Codzienne leżakowanie na plaży, korzystanie ze sprzętu wodnego, atrakcji dla dzieci zlokalizowanych w kampusie i wieczorne grillowanie w przydomowym ogrodzie.
O dziwo i na szczęście komary poleciały na urlop gdzie indziej.
A gdzie wakacyjna przygoda? Cały ten wspólny wypoczynek był dla nas wspaniałą przygodą, ale ... nie zabrakło dodatkowych atrakcji.
W urodziny Julki wybraliśmy się na wycieczkę do Szczytna. Z Brajników to rzut beretem, jakieś 10-15 km. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wjechaliśmy do centrum. Nie było gdzie zaparkować. Okazało się, że trafiliśmy na 3 Święto Mazurskiego Kartoflaka. Można było spróbować różnych rodzajów miodu pszczelego, przeróżnych soków i syropów.
Prym wiodły jednak dania z ziemniaków. Nawet Manio, który nie przepada za nimi wcinał placki ziemniaczane z cukrem i śmietaną aż mu się uszy trzęsły. My, starsi lobowaliśmy się natomiast w babce ziemniaczanej.
Jadłam chyba na ostro, słodko, kwaśno, z jabłkami, cebulą i czosnkiem,e ogórkiem kiszonym i choc już nie miałam miejsca jeszcze ze śmietaną i....
mały kawałeczek z ketchupem. Jak się później dowiedzieliśmy rozdano ponad 10 tysięcy porcji kartoflaka przygotowanego przez trzy lokalne restauracje. Główną kucharką na imprezie była Bożena Dykiel. Bardzo miła, sympatyczna osoba. Porozmawialiśmy chwilę, gdy próbowaliśmy jej zupy kartoflanej. Ta najbardziej smakowała naszej Juleczce. Pani Bożena była na tyle wspaniała, że przyniosła z zaplecza kawałek ciasta ze świeczką i zaśpiewała naszej solenizantce sto lat. Julka w zamian bila jej brawo.
Kiedy juz wszyscy całkiem całkiem wymiękliśmy poszliśmy zwiedzić Szczytno.
NA jednym ze sklepów nasi chłopcy znaleźli ogłoszenie o konkursie - amatorskim połowie ryb. Zgłosili się od razu i już kilka dni później moczyli zwoje wędki w pobliskim jeziorze. Może i nie złowili wspaniałych okazów i nie zdobyli wspaniałych nagród, ale.... karaski z grilla były wyśmienite :)
Autor: Kinga Grabowska
Aby zagłosować na tę rodzinę, wyślij SMS o treści OLSWP.4 na numer 7268. Cena: 2,44 zł brutto.
SZCZEGÓŁY KONKURSU NASZE WAKACYJNE PRZYGODY