Oszaleję przez moją mamę!
Nadesłane przez: oaza09 06-05-2010 20:17
Krótko przed urodzeniem się Mateuszka moja mama straciła pracę. Pamiętam, że powiedziała wtedy, że nie bardzo chce jej się iść do pracy, bo woli pomóc mi przy dziecku jak będę musiała iść do pracy.
Niestety, później się z tego wycofała, mało tego wmawiała mi, że nigdy mi tego nie obiecywała. Ja natomiast, pamiętając jej słowa, załatwiłam sobie pracę i po jednym dniu musiałam zrezygnować, bo usłyszałam stanowcze NIE.
Myśleliśmy już nawet, że zostanę z małym póki nie pójdzie do przedszkola, bo w żłobku nie ma miejsca. Wtedy usłyszałam o Bajlandii. Od tamtej pory zaczęłam intensywniej poszukiwać pracy, wiedząc, ze będę miała gdzie synka zostawić pod opieką.
Jednak ofert, które mi sie trafiały, miały zawsze jakiś "mankament", tzn. tak czy siak pomoc mamy byłaby potrzebna, choćby przy odebraniu wnuka z tejże Bajlandii. I znowu brak chęci ze strony mojej mamy. Za każdym razem dochodziło do ostrej wymiany słów, ale dalej stanowczo odmawiała.
Teraz jednak znalazłam pracę, a warunki są na tyle przyzwoite, że naprawdę szkoda odpuścić i o dziwo, tym razem mama powiedziała, że pomoże.
Dziś kolejny dzień Matusia w aklimatyzowaniu się wśród dzieci i opiekunek. Mama wczoraj wyraziła chęć pójścia ze mną, żeby wiedzieć gdzie, co i jak. No to poszłyśmy. Oddałam synka opiekunce, on w płacz, pani go szybko zabrała, ja się odwróciłam, żeby zejść mu z oczu... Patrzę, a moja mama płacze!... Zgłupiała czy jak?
Zwróciłam jej uwagę, żeby się uspokoiła, to jeszcze mi się oberwało (słownie, nie po głowie) Na zewnątrz trzesącymi się rękoma zapaliła papierosa...patrzyłam na jej zachowanie z niedowierzaniem...
Godzinę później dzwonię, żeby zapytać o samopoczucie, a mama mi ryczy do słuchawki...No jasna cholera, przesadza jak nic!
I usłyszałam, ze ona porozmawia z ojcem, że Mateuszek nie może tam chodzić, bo to nora (???!!!), że pewnie sami nie gotują tylko catering jest...
To sie zapytałam, to co, gdzie mam smyka zostawić?...odpowiedziała, że zadzwoni później...
A później usłyszałam, że ona się Matim zajmie, zapłacimy jej pare groszy i ona się małym zaopiekuje...
Że co???!!!
Szlag mnie momentalnie trafił! Wczoraj zapłaciłam 300,00 zł wpisowego i 580,00 zł za miesiąc, a ona mi mówi, ze się Bąblem zaopiekuje! Jak długo? Dwa tygodnie, miesiąc??? Póki ją kręgosłup nie rozboli, albo noga, albo nie bedzie miała grypy czy czegokolwiek innego...? Przecież ja mamę dobrze znam.
Mimo wszystko spokojnie do niej powiedziałam, że miesiąc maj opłacony i na razie bedzie chodził. a jak jest taka chętna to niech w soboty, jak będę w pracy się nim zajmie, a także wtedy kiedy młody załapie "smarka", żebym ja nie pusiała iść na L4. Wtedy usłyszałam, że to oczywiste...
Do dziś to nie było dla mnie takie oczywiste...
Powiedziałam o wszystkim M. to stwierdził, że sobie chyba jaja robię...No pewnie, przecież mam takie zwichnięte poczucie humoru...No, ale to naprawdę wygląda na jakis durny żart...tyle, że wcale nie jest śmieszny...
A Matusia odebrałam dziś po ponad czterech godzinach .Opiekunka powiedziała, że płakał tylko rano, później już nie. W domu był za to bardzo marudny, ale spał tylko ze 40 minut w ciągu dnia. Może dlatego...
Zamknij