Jak podaje
Sunday Star Times, pewien Nowozelandczyk celowo zaraził swoją żonę wirusem HIV. Kilka lat temu dowiedział się, że jest nosicielem wirusa. Powiedział o tym żonie, która zdecydowała się zostać przy nim, jednak zrezygnowała ze współżycia.
Wszystko toczyłoby się normalnie, gdyby nie to, że mąż tak bardzo tęsknił za seksem, że postanowił zarazić swoją żonę. Pewnej nocy ukuł ją dwukrotnie w udo igłą ubrudzoną jego własną krwią... rano żona zauważyła dwa bolące ukłucia, a mąż przyznał się do tego, co zrobił.
Zaraził swoją żonę, żeby nie miała wymówki przed współżyciem... teraz grozi mu do 14 lat pozbawienia wolności.
Przy tym wydarzeniu powróciła dyskusja nt. stosowania prezerwatyw w małżeństwie, gdy jeden z małżonków jest chory. Szczególny wymiar ma to w przypadku Afryki, gdzie w ten sposób chciano opanować epidemię AIDS.
Ze dwa lata temu było głośno o tajemniczym dokumencie Kościoła, który miał dopuścić stosowanie prezerwatyw w małżeństwach, gdzie mąż lub żona są nosicielami wirusa HIV. Jedni mówili, że będzie dotyczył jedynie Afryki, inni że całego Świata... mało kto zwracał uwagę, że takiego dokumentu nie było i nie ma - po prostu prowadzona była dyskusja. Ale mediom i spragnionym sensacji ludziom to wystarczyło.
Do tej pory wiele osób, w tym wiele małżeństw w Polsce postuluje, żeby Kościół zezwolił na stosowanie prezerwatyw chorym małżonkom. Przecież chodzi o zdrowie a nawet życie ukochanej osoby, więc czemu Kościół na to nie pozwala?
Wzruszająca argumentacja, ale... zastanawiam się, jak np. taki mąż wiedząc, że jest nosicielem wirusa HIV może żądać aprobaty na stosowanie prezerwatywy, gdy kocha się ze swoją żoną. Przecież prezerwatywa nie chroni przed AIDS - ona jedynie ogranicza ryzyko zarażenia się. Ale ono ciągle istnieje! Nawet korzystając z gumki ryzyko zarażenia występuje. To jak kochający mąż może ryzykować zdrowiem i życiem swojej żony!? Podobnie - jak żona może ryzykować życiem i zdrowiem swojego męża? Domaganie się seksu z prezerwatywą w takiej sytuacji jest wyrazem zwykłego egoizmu.
Drastyczną postacią tego egoizmu było zachowanie owego Nowozelandczyka, który nie ryzykował zdrowiem swojej żony, ale wprost w nie ugodził. Ciekawe... pewnie mówi, że ją kocha.