Czy ksiądz albo ktokolwiek inny (bo coraz częściej kursy przedmałżeńskie prowadzone są przez świeckich) może przygotować do małżeństwa? Nie. W ciągu kilku dni czy tygodni nie uformuje się człowieka. Można mu przekazać teoretyczną wiedzę o małżeństwie (czym jest małżeństwo? Jakie są prawa, a jakie (uwaga, bardzo nielubiane słowo!) obowiązki małżonków? Jak wygląda małżeństwo w Kościele i nauka Kościoła dotycząca małżeństwa, rodziny i płciowości człowieka). Można - i to chyba najważniejsze - osobie, która jest nieprzygotowana do małżeństwa, uświadomić to, póki jeszcze jest na to czas. Oczywiście, jeśli trafi się na odpowiednie osoby prowadzące, duchownych czy świeckich, można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. A teraz, szczególnie w miastach, trafić na odpowiedniego księdza nie jest ciężko - dla tych, którzy chcą poszukać. Nie w tej parafii, to w innej.
I co za problem brać ślub w katedrze? Jeśli proboszcz się zgodzi, to czemu nie? I nawet, jeśli ktoś potraktuje to jako jakąś nobilitację, "pokazówkę", to jakim prawem odmawiać mu tego, że to będzie prawdziwy ślub?? To jak panna młoda będzie chciała jakąś wymyślną sukienkę, żeby się pokazać, to z automatu dyskwalifikuje to ją do prawdziwego ślubu?
Do parafialnej kancelarii, prosić o ślub przychodzą co do zasady dorośli ludzi. I teraz, jeśli zwalają przygotowanie samych siebie na księdza czy osobę prowadzącą kurs przedmałżeński, to są zwyczajnie śmieszni i niedojrzali.
Mam nadzieję, że odpowiedzią na słowa Benedykta XVI będzie pewne zaostrzenie warunków udzielenie sakramentu małżeństwa. Nie, żeby ludziom życie utrudniać - ale dla ich dobra. Np. prócz kursu przedmałżeńskiego obowiązkowy udział w jakichś rekolekcjach dla narzeczonych, jakaś duchowa formacja. Tak, aby dwoje zakochanych w sobie ludzi dostrzegło, że ich małżeństwo tak naprawdę będzie trójkątem - oni dwoje i Jezus. To często powtarzana metafora. Bez tej świadomości może być ciężko...