Opublikowany przez: Isabelle 2011-04-29 12:57:09
Każdemu z nas życie ogranicza w pewnien sposób wolność. Jednak najbardziej cierpią chyba Ci, którzy posiadają świadomość niezykłości przeżywanych chwil a nie mogą z nich w pełni korzystać. Bo przecież grubasek nie wdrapie się na górę bo mogłoby sie to zakończyć zawałem a niewidomy nie przeczyta książki bo jego ciało mu na to nie pozwala.
Codzienność - to jest co co nie boli ale doskwiera wszystkim tym dla których każdy zwykły dzień jest wyzwaniem, walką ze słabościami, walką z samym sobą...ze swoim ciałem.
W wyobraźni, w snach wszyscy jesteśmy motylami - unosimy się wysoko nad łąkami. Jesteśmy lżejsi od powietrza, tańczymy i radujemy się. W rzeczywistości - tej codziennej nie potrafimy bez pomocy wstać z łóżka bo mamy fatalne powikłana po złamaniu...a przecież tak niedawno cieszyliśmy sie ruchem.
Bardzo trudno jest pogodzić się z tym więzieniem i paradoksalnie nie można się do niego przyzwyczaić. Czasem prowokuje nas do myśli samobójczych. Bo jak mogę żyć kiedy to co sprawiało mi największą radość jest już niedostępne.
Ziemskich więzień jest wiele - podobnie jak i przyczyn ich powstawania.Niepełnosprawność wszelkiego rodzaju, nadwaga, anoreksja...wszyscy są więźniami swojego ciała...
Czasem psychika jest świetna, radosna, optymistyczna - wtedy świeci słońce i znów wydaje się, że można "góry" przenosić. Potem jednak zapada mrok i nasze ciało przypomina nam, że oto tkwimy tu i teraz ...że nie mamy skrzydeł które poderwą się do lotu.
W internecie roi się od artykułów "Uwięziona w ciele mężczyzny", "Uwięziona w ciele dziecka" a tymczasem jest tak wiele innych więzień niekoniecznie tak drastycznych a całkiem codziennych. Sprawiających trudności w codziennym funkcjonowaniu. Narasta bunt! Dlaczego ja- "Dlaczego spotyka to własnie mnie?" Nie ma to wytłumaczenia. Choć psychicznie czujemy się kimś wyjątkowym tkwimy w okowach swojego ciała, swojej cielsności. Zaburzenie równowagi pomiędzy duchem a materią. Tak nazwałabym problem o którym piszę i myślę, że spotyka on zdecydowanie więcej osób niż się do tego przyznają.
Równowaga pomiędzy ciałem a duchem jest potrzebna do budowania systemu wartości. Sprawia, że czujemy się pewnie i znamy swoją wartość.
Więżniowie swojego ciała nie akceptują go. Czasem traktują jak pasożyta. Wyobraźmy sobie człowieka całkiem sparaliżowanego, leżącego o bystrym umyśle. Jakie katusze musi On przeżywać nie mogąc żyć w taki sposób w jaki by chciał. Bo przecież w wyobraźni- wstaje z tego łożka, idzie - sam bez pomocy - żyje! Takie zwykłe marzenia a nierealne do spełnienia.
W obecnych czasach przeżywamy kult ciała. W pewnym stopniu czuję niesmak kiedy wszyscy wkoło koncentrują się na wymiarach, wyglądzie i czy ma białe zęby czy nie. Nie mam nic przeciwko by doskonalić ciało by współgrało z duchem. Natomiast przesada w stronę nadmiernego kultu własnego ciała jest dla mnie już próżnością. A moze paradoksalnie u tych osób to psychika jest uwięziona przez ciało?
Pamietajmy o wszystkich tych innych niż my. Nie stygmatyzujmy. Może oni wcale nie chcą być tacy jacy są i nienawidzą siebie i innych za to. Spoglądając na niepełnosprawnego, czy inną osobę różniącą sie od nas nie litujmy się - traktujmy go normalnie. Jest on po prostu więźniem swojego ciała...
Bardzo chciałabym by ten tekst wywołał reflaksję nad tym jak traktujemy osoby różniące się od nas. Byśmy czasem poczuli coś co nazywamy współczulnością lub empatią. To przecież zwykli ludzie uwięzieni w straszliwy, nieodwracalny sposób. Tym straszliwszy, że są zupełnie świadomi tego, że poza światem ich ciała istnieje inny łatwiejszy świat - dla nich niestety niedostępny...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Ania_29 2011.05.20 21:47
Co racja, to racja. Rewelacyjny artykuł.
Justyna mama Łukasza 2011.05.03 22:36
Piękne słowa!!!!
spititout 2011.05.01 22:04
Nie będę oryginalna - bardzo dobry artykuł.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.