Artykuł promocyjny Opublikowany przez: Familiepl 2018-03-30 11:37:01
Autor zdjęcia/źródło: materiały prasowe
Przygody pechowej klasy numer 13 już od kilku sezonów podobają się młodym ludziom, którzy chętnie identyfikują się z bohaterami książek autorstwa Honest Lee i Matthew J. Gilberta. Książki z tej serii to mądra prozycja dla dzieci lubiących czytać, ozdobiona ciekawymi i poruszającymi wyobraźnię rysunkami.
W części pierwszej książki ”Pechowa klasa nr 13 – Przegrane wygrane” prym wiedzie wyjątkowa nauczycielka - Jolanta Szczęsna, która ma talent do niezwykłych wręcz zbiegów okoliczności, a skrycie podejrzewa nawet, że prześladuje ją pech.
Jednak na przekór swojemu pechowi pewnego dnia, Pani Szczęsna wygrywa pokaźną sumę na loterii. A ponieważ obiecała wcześniej, że podzieli się z uczniami - dotrzymuje słowa i wypisuje dwadzieścia sześć czeków na 1,037,037,037,04 zł. W kolejnych rozdziałach dowiadujemy się, na co uczniowie przeznaczają swoją pulę pieniędzy. Dziecięca wyobraźnia nie zna granic, możemy poznać historię Jasia Jerza Jęckiego, który kazał się sklonować, Ximeny, która tak bardzo chciała pokazać swojej babci najważniejsze zabytki, że sprowadziła je do staruszki, która nie mogła już podróżować, czy Darka, który zawsze chciał żyć w grze komputerowej.
W kolejnej części z serii „Pechowa klasa nr 13 – Nieszczęsne życzenia”, Pani Szczęsna znajduje starą lampę, i okazuję się, ż mieszkający w niej Dżinn może spełnić po jednym życzeniu każdego ucznia z klasy numer 13. Niby świetna sprawa, ale magiczne życzenia ściągają na głowy uczniów z klasy 13 wygłodniałe dinozaury, namolnych paparazzi i całą masę niefortunnych zdarzeń! Zdecydowanie na życzenia trzeba uważać!
JUŻ 11 KWIETNIA PREMIERA trzeciej części książki„Pechowa klasa nr 13- Sława słaba sprawa”!
W najnowszej części uczniów spotykają jeszcze bardziej niezwykłe przygody. Sławna agentka Lucy LaRvaux składa uczniom z klasy numer 13 propozycję nie do odrzucenia: gwarantuje, że wszyscy staną się sławni! Jak miło, prawda? Niestety, ale okazuje się Lucy tylko chce na nich zrobić kasę. Razem z wielką sławą pojawią się: straszna trema, połamane kości, obrzydliwe reality show i cała masa katastrof.
JAK MOŻESZ WYGRAĆ?
W komentarzu pod konkursem napisz, jaka najbardziej pechowa - a jednocześnie sympatyczna - przygoda spotkała Ciebie lub Twoje dziecko w ostatnim czasie.
5 najciekawszych komentarzy nagrodzimy zestawami książek. Na odpowiedzi czekamy do 10 kwietnia.
Uwaga! Aby udzielić odpowiedzi, musisz być zalogowany, a wypłenienie wszystkich pól kontaktowych w profilu pozwoli na kontakt w przypadku wygranej. Brak danych do wysyłki nagrody, może Cię pozbawić wygranej.
Kasia_78 2018.04.10 23:22
Nie miałam zamiaru brać udziału w tym konkursie, ale o tym co wydarzyło się w dniu dzisiejszym, szkoda byłoby nie napisać. Dzisiaj w naszym mieście słupki rtęci pokazywały temperaturę 26,6 stopni Celsjusza i w końcu mieliśmy prawie upalny dzień. Mąż jak zwykle odebrał wczesnym popołudniem naszą córkę z przedszkola i dopóki ja nie wrócę z pracy w tym czasie organizują sobie i starają się miło spędzać czas. Dzisiaj obiecał małej, że szkoda byłoby nie skorzystać z pięknej pogody, więc zabiera ją na plac zabaw do miejskiego parku. Ta wymogła na uległym tacie, że zdejmie rajstopki, w których było jej za gorąco w przedszkolu i zamiast nich założy skarpetki, co też się tak stało. Kiedy już dotarli do parku na drugi koniec miasta, pierwsze co zrobiła córka, to podbiegła do drabinek, aby zrobić na nich swoje ulubione „kiełbaski”, czyli zaplatanie nóżek na szczebelkach i zwisanie głową w dół, gdzie spódniczka odsłoniła pewną część ciała i okazało się, że nie ma majteczek i pupa jest goła. Inne dzieci zaczęły się śmiać, ich mamy uśmiechać, mąż mocno zdenerwował, a nasze speszone dziecko nie miało odwagi wytłumaczyć się, że pewnie zdejmując rajstopy, przez roztargnienie zdjęła je razem z majtkami i została bez. O powrocie do domu nie było mowy, bo dziecko się jeszcze „nie nabawiło” i byłby wielki płacz, więc mąż który zawsze twierdził, że nie zna się na zakupach, odpowiednich rozmiarach, kolorach i ja to robię najlepiej, został zmuszony zaistniałą sytuacją do pójścia do pobliskiej galerii i zakup majteczek dla córki, gdzie przy okazji kupił jeszcze 2 sztuki dodatkowo – na wszelki wypadek, gdyby mamie, czyli mnie się któreś nie spodobały. Kiedy po powrocie z pracy usłyszałam jaka to przygoda przytrafiła się moim dwóm gapom, to zanosiłam się od śmiechu, że aż z oczu płynęły mi łzy, ale dopatrzyłam się też pozytywów…, że mój mąż zrobił pierwszy zakup bielizny dla córki, co do tej pory było mu obce i muszę go nawet pochwalić, że był jak najbardziej udany.
Ula Ma 2018.04.10 23:19
ak nie urok, to przemarsz wojska. Jest takie wyrażenie...a ja bym jeszcze dodała: jak pech, to pech, na całej linii i wszędzie, gdzie się da. Im bardziej się człowiek stara, tym chyba większy jest ten pech. Większy, grubszy i wyższy.Czepia się jak rzep. ....To było tak... Zdenerwowałam się po wyjściu od lekarza na to, że bardzo się staram, by moja córeczka wyzdrowiała, a to nic nie daje. Na dodatek malutka bardzo kiepsko je. Trochę przygnębiona i załamana (bo już chorują jakiś czas, raz jedna, raz druga, więc nie bardzo można wyjść, mało atrakcji, bo muszą być w domu) powiedziałam przy dziewczynkach: - Chociaż staję na uszach, nie mogę pozbyć się choroby. Na to starsza córeczka. - Co to znaczy stawać na uszach? Wtedy ja trochę ochłonęłam i tłumaczę: - To znaczy bardzo się starać, żeby coś się udało, a i tak się nie udaje. Nie zdążyłam dokończyć, na co Starsza: - Mamusiu, wcale ci się nie dziwię, że się denerwujesz, przecież ty nie umiesz stać na uszach! Popatrzyłam na nią i się roześmiałam. Dopowiedziałam: - Nie chodzi o stanie na uszach w dosłownym rozumieniu, tylko tak się czasami mówi. To tylko takie wyrażenie. Chodzi o to, że mama chce zwalczyć chorobę, pokonać zarazki, żebyście już były zdrowe, ale mi się to nie udaje. Na to druga córcia: - A co to są zarazki? Odpowiedziałam, że takie małe cząsteczki, kuleczki, które atakują nas, my się bronimy, ale jak nie damy rady się obronić, one zwyciężają i dlatego chorujemy. - A którędy wchodzą? - pyta młodsza córcia. Objaśniam jej, że przez nosek, buzię, są na rączkach...Na to malutka : - To ja zamknę buzię, zatkam nosek i nie wejdą. I będę się bronić, pożyczę miecz od Michasia i będę walczyć. Na pewno je pokonam. Już umiem walczyć. - Nie chodzi o taką obronę, tylko o... - A o jaką? - od razu pyta córcia. Czego one się boją?- patrzy zaciekawiona. - Na przykład nie lubią wysokiej temperatury, gorąca- kontynuuję, starając się nadążyć z odpowiedziami. - To wiesz co, mamusiu, nie lubię gorącej wody, ale nalej mi jej do wanny, to się tam schowam, a one nie przyjdą, bo nie lubią gorąca- odpowiedziała zadowolona Darunia. Nareszcie znalazłam na nie sposób. Nie musisz się już martwić, mamusiu. To jednak nie był koniec pytań. Kiedyś tłumaczyłam córci, dlaczego trzeba myć ząbki. Opowiadałam o zarazkach, które jedzą ząbki. Mieszkają w buzi. Najpierw robią dziurkę malutką, a potem większą i większą. Lubią słodycze, ciasteczka, lizaki. Na to oburzona Darusia: to już im więcej nie dam lizaka polizać, sama zjem. Właśnie jej się przypomniała ta rozmowa i mówi: - Mamusiu, to te zarazki od ząbków? -Nie kochanie. Inne. - Ojej, to chyba bardzo długo będę musiała siedzieć w tej gorącej wodzie- odrzekła. Żeby tylko wszystkie uciekły - dodała. Roześmiałam się. Może i mamy ogromnego pecha do chorób, które wciąż się do nas przymilają, przytulają i kumplują, a niestety, nie chcą . Ale dobrze, ze potrafimy pomimo wszystko jeszcze zachować nadzieję, mieć dobry humor i cieszyć się sobą. :D
klaudiass 2018.04.10 10:52
Ehhh... Wracając ze spaceru weszliśmy do sklepu po kilka produktów: soczek, bułeczki, śmietanę. I z tymi zakupami dalej spacerowaliśmy. Zazwyczaj tak robimy. Przechodząc koło sklepu z butami dla dzieci weszliśmy zapytać się czy jest dany rozmiar. Mój synek siedział spokojnie w wózku. Akurat pani miała to co mnie interesowało więc zaczęłam zakładać buty dziecku kiedy to siatka z zakupami spadła i śmietana wszędzie się wylewała. Mały kubeczek śmietany zalał pół sklepu i wózek. Pani zaczęła mnie ratować ręcznikami papierowymi i mopem a mój synek zdziwiony stał na środku w dwóch różnych butach. Z pomocą pani ogarnęłam sytuację. Dostałyśmy też brawa od mojego dziecka. Kupiliśmy buty a zupa była bez śmietany. Tka ostatnia przygoda...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.