Opublikowany przez: Mama Tymka 2010-02-02 08:36:52
Trzydziestoletnia Kasia, samotna mama 6-letniego Pawła, decyzję o wyjeździe do UK podjęła 4 lata temu. Ojciec nie interesował się dzieckiem, a pensja księgowej nie wystarczała na utrzymanie dwóch osób. Owszem, Kasia dostawała alimenty, jednak ich wysokość pokrywała niewielką część utrzymania synka. Pieniędzy wciąż brakowało, a na horyzoncie nie pojawiała się żadna propozycja nowej, lepiej płatnej pracy...
Kasia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Dowiedziała się, że w Wielkiej Brytanii samotne mamy dostają wysoki zasiłek. W Nottingham mieszkała jej przyjaciółka, miałaby więc gdzie się zatrzymać – przynajmniej na początku. Tylko… co z dzieckiem? Z kim zostawiałaby Pawełka, chodząc do pracy? „Chętnie z nim zostanę w Polsce” – powiedziała babcia (mama Kasi), gdy usłyszała o pieniądzach, jakie można zarobić w UK. „W końcu mogłabyś zapisać synka do przedszkola – i to prywatnego. I spłaciłabyś kredyt. I kupiłabyś sobie nowe ciuchy. Nowe Kasiu, nie używane!” – cieszyła się babcia chłopca na samą myśl o wyjeździe córki. Kasia wyjechała, gdy Paweł miał 2 latka. Chciała, aby syn dołączył do niej, „gdy tylko” dostanie stałą pracę, znajdzie ładne mieszkanie i załatwi przedszkole. Tak też się stało – dokładnie po roku. W międzyczasie widziała się z synkiem raz, gdy przyjechała do Polski na Święta Bożego Narodzenia. Aktualnie mieszka w UK wraz z synkiem oraz… mężem, Anglikiem, którego poznała dwa lata temu. Czy jest szczęśliwa? Bardzo! Jak w całej tej sytuacji odnajduje się jej dziecko? Czy roczna rozłąka z mamą mogła na nie wpłynąć negatywnie?
- „Ostatnio pojawił się nawet termin "emigracyjne sieroty" określający dzieci, których rodzice wyjechali za pracą, pozostawiając je pod opieką krewnych. Zwłaszcza obecność matki ważna jest na każdym etapie rozwojowym - kilkumiesięczne czy kilkuletnie dziecko odczuwa jej brak równie silnie” – mówi Beata Banasiak-Parzych, socjolog rodzinny. - „Obecny rozwój techniki pozwala na stałe utrzymywanie kontaktu, ale jak wytłumaczyć małemu dziecku, że nie może mieć ukochanej mamy zawsze blisko siebie?” – dodaje. Taka rozłąka może zostawić w dziecku poczucie niestabilności oraz rozbicie. Choć różnie w życiu bywa, warto zastanowić się, czy zarobione na obczyźnie pieniądze warte są narażania dziecka na tak ogromny stres? - „Uważa się, że nie ilość czasu spędzanego z dzieckiem jest istotna, tylko jego jakość. Nikt i nic nie zastąpi jednak dzieciom obecności, miłości i poczucia bezpieczeństwa, jakie otrzymują od swoich rodziców” – komentuje socjolog rodzinny. Mimo że rodzice mają świadomość, jak trudna jest długodystansowa rozłąka (głównie dla dziecka), „emigracyjnych sierot” przybywa rok rocznie. Jeżeli już decyzja o wyjeździe zapada, to dlaczego emigranci nie chcą od razu przeprowadzić się na „lepszy ląd” całą rodziną? Czy nie lepiej żyć skromniej, ale w komplecie? Czy pogoń za pieniądzem jest naprawdę tego warta?
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
aśka r 2010.03.08 09:39
A co do propozycji rodziców co do oddania im dziecka też to przerabiałam po śmierci Piotrka oczywiście nie zgodziłam się co spowodowało że potem na każdym kroku jak nie daj Boże coś mi nie poszło po mojej myśli to słyszałam argument że gdybym się zgodziła to byłoby mi łatwiej. Ale życie generalnie nie polega na tym żeby pozbywać się problemów tylko stawiać im czoła a to czy nam się uda żeby je rozwiązać po naszej myśli to już inna bajka.
aśka r 2010.03.08 08:59
Myślę że brakuje tutaj też wypowiedzi osób które stają przed dylematem czy wychowywać eurosieroty czy nie mieć za co żyć (czytaj nie tylko jeść). Ja wiem że ktoś może powiedzieć że się tłumaczę i każde wytłumaczenie jest dobre. W naszym przypadku sytuacja jest taka że ja zostałam z dziećmi w domu a Grzesiek wyjechał do Holandii do pracy. Problem polega na tym że jest mi bardzo ciężko zima jest taka długa że mam już serdecznie dość noszenia drewna do tego problemy zdrowotne Ani po prostu nie dobrze mi się robi jak mam jeździć po lekarzach ale muszę po tylu latach często złych diagnoz i innieprzyjemnych rzeczy nadal muszę znaleźć w sobie siłę żeby dalej jej pomagać bo to przecież nie jej wina że ma tyle chorób na raz i wiem to dobrze że jakby Grzesiek tu został i musiałabym wrócić do pracy na zmiany to poza finansami, które przy tylu chorobach nie są bez znaczenia to nie dałabym rady pracować Domi wysłać do przedszkola jeszcze zapewnić wszystko co do szkoły potrzebne i do tego często nawet trzebaby było kogoś wynająć bo jakby trafiła się zmiana na popołudnie to a Grzesiek też by miał taką zmianę to ktoś musiałby zając się dziewczynami. A z kolei Grzesiek bardzo przeżywa że musi być z dala od nas i jestem nawet na 200% pewna że jakbym do niego zadzwoniła i powiedziała że od dziś nie musi tam pracować to jutro byłby już w Polsce, więc teorie typu że taka praca za granicą wciąga w naszym, przypadku są nie trafione. Po prostu czasem trzeba zacisnąć zęby i zrozumieć że tak trzeba chociaż ja nie rozumiem dlaczego na górze za nasze pieniądze się bawią a my musimy takie karkołomne decyzje podejmować nie dla luksusów tylko po to żeby zapewnić tym właśnie eurosierotom jakieś podstawowe warunki do ich wychowania.
Tigrina 2010.03.08 01:10
Nie jest to temat nowy, tylko w ciągu ostatnich lat temat się pogłębił, bo fala emigracji nasiliła się znacząco. Ale znam co najmniej kilkanaście osób w moim wieku lub starszych, które wychowały się "bez ojca", bo ten pracował za granicą, kiedyś to była głównie praca w Niemczech, teraz Polacy emigrują przede wszystkim do Anglii i Irlandii. Jedną z moich ulubionych książek jest książka Ewy Ostrowskiej "Zabić ptaka" z 90 roku. Oprócz głównego wątku siedemnastolatki, która dwa lata po śmierci matki zaczyna "poznawać" ją, jej zwyczaje i przeszłość, zawarty jest też m.in. wątek jej rówieśnika, którego rodzice wyjechali do Stanów, zostawili z babcią, potem babcia umarła, chłopak poszedł do Domu Dziecka, bo rodzice stwierdzili, że jeszcze się "dorobią", gdy wrócili, chłopak był już kaleka po samookaleczeniu z przyczyn depresji, rodzice ogromnym majątkiem starali się mu "wynagrodzić" lata spędzone w "bidulu". Takich historii w PRLu mogło być więcej, tylko wtedy cenzura nie dopuszczała tego do wiadomości ogółu. Teraz mamy Internet, wiemy wiec dużo więcej o społeczeństwie i o tym, co dzieje się na świecie, wiec może nam się wydawać, że problem "eurosierot" jest nowym trendem, tak myślę.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.