Zaraz zapewne zostanę zjechana od góry na dół pt. "nie masz dzieci to się nie znasz". Trudno.
Matka moim zdaniem przede wszystkim nadaje się do leczenia psychiatrycznego. Przede wszystkim. Oczywiście, zakładając, że był to wypadek. Wszyscy mierzą ją i jej zachowanie pewną normą, swoją normą, społeczną, na zasadzie: ja jestem matką, nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła, wezwałabym pogotowie, normalna matka tak nie postępuje, wyrodna matka, kretynka i tak dalej. I to jest całkowicie zrozumiałe. Tak jak obrzezanie dziewczynek w Somalii jest dla nas okrutne i niezrozumiałe, tak dla tamtych mieszkańców jest to coś normalnego i oczywistego. Pewnie, że (zakładając, że był to nieszczęśliwy wypadek), niemal każda matka wezwałaby pogotowie i jakoś starała się dziecku pomóc. Tylko, że żadna z nich, nie wie, jak naprawdę życie Katarzyny wyglądało. Dziecko prawdopodobnie było, jak to się określa, z wpadki. Skąd wiecie, jakie Kasia miała/ma relacje ze światem, z rodziną, z mężem? Skąd wiecie, że nie słyszała codziennie 'jesteś złą matką, to, że Madzia płacze to jest Twoja wina, nie umiesz się nią zająć, nie znasz się' i milion innych rzeczy. Skąd wiecie, że nie była w opiece nad dzieckiem opuszczona? W reportażu powiedziała: mąż jest poza tym, on tylko idzie do pracy, wraca z pracy i idzie spać. Może cierpić na nieleczoną, silną depresję poporodową, z której rodzina ją leczyła na zasadzie: nie dziwacz i przestań się mazać. Upuszczając dziecko, jej instynkt samozachowawczy/macierzyński, naturalny odruch ratowania dziecka mógł zostać wyparty przez ten, który nakazywał ratować siebie, zatuszować sprawę, zrzucić winę na cokolwiek/kogokolwiek innego, żeby tylko nikt się nie dowiedział i nie powiedział o niej słowa jako o wyrodnej matce. Wiem, że to jest inna sytuacja, ale przypomnijcie sobie 'Proszę państwa do gazu' Borowskiego. Kobiety porzucały swoje dzieci, skazując je na śmierć, bo chciały ratować siebie, bez względu na wszystko, ich instynkt macierzyński i odruch ratowania dziecka został wyparty przez chęć ratowania własnego życia.
Chcecie dla niej kary śmierci? Ona sama wystarczająco zniszczyła sobie życie, nie udzielając pomocy dziecku i skazując je tym samym na śmierć. Gdy do niej dotrze tak naprawdę, co zrobiła, będzie miała piekło na ziemi. To jest gorsze, znacznie gorsze, niż odebranie jej życia niemal bezboleśnie.
Podkreślam: nie bronię matki. Staram się zrozumieć, co nią kierowało, jeśli to rzeczywiście był wypadek. I raczej wolałabym się powstrzymać z osądami do zakończenia sprawy.