Pilot śmigłowca Mi-8, który w grudniu 2003 r. awaryjnie lądował z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie został uniewinniony od zarzutu sprowadzenia katastrofy lotniczej. - Bardzo się cieszę. Temida czasem się myli, ale tym razem mam pewność, że się nie pomyliła - skomentował ten wyrok Leszek Miller. Prokuratura domagała się dla podpułkownika kary roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 4,5 tys. zł grzywny. Po słowach "niewinny" na sali rozległy się oklaski - brawa biło kilkunastu żołnierzy i oficerów w lotniczych mundurach - kolegów Miłosza z jego eskadry śmigłowców, rodzina pilota oraz b. oficer BOR z ochrony Leszka Millera, który leciał tamtego dnia z Miłoszem. I ja bardzo się cieszę Wreszcie skończył się 6-letni koszmar pilota.