Słuchajcie, wlazła mi mysz do samochodu! Całą zimę spokój a ona teraz...Masakra! Swój pobyt zaznaczyła wokół, wyżarła wszystkie okruszki po dziecku po ostatniej podróży których nie zdążyliśmy pozprzątać. Musiała się wślizgnąć kiedy samochód stał jeszcze przed garażem a M. zaczął kosić trawę. Wszystko pootwerane, miała okazję. M. zastawił mi pułapkę za siedzeniem kierowcy i tak jeżdziłąm z tą pułapką! Na całe szczęście dzisiejszej nocy odeszła...Mam nadzieję że rodziny nie miała..
Mieliście kiedyś takich gapowiczów?