Bardzo spodobał mi się ten tytuł.
Kolejne wystapienie o.Ludwika Wiśniewskiego znanego z otwartej krytyki wobec KK. tutaj
Cieszę się, że ktoś ma odwagę otwarcie mówić o problemach KK a nie trwać w zakłamaniu i wmawianiu wszystkim dookoła że jest ok.
17 marca 2011 12:33 | ID: 456131
Bardzo spodobał mi się ten tytuł.
Kolejne wystapienie o.Ludwika Wiśniewskiego znanego z otwartej krytyki wobec KK. tutaj
Cieszę się, że ktoś ma odwagę otwarcie mówić o problemach KK a nie trwać w zakłamaniu i wmawianiu wszystkim dookoła że jest ok.
17 marca 2011 20:49 | ID: 456849
Wybacz, ale lans GW znacznie bardziej odpowiada mi od lansu Radia Maryja:)
1) RM prawie nikt nie słucha, a i tak systematycznie tracą to nikłe grono słuchaczy. Skąd Ci się ono tu wzięło?
2) Jak to, co Ci bardziej odpowiada, ma się do tego, co lansuje Wyborcza?
18 marca 2011 07:22 | ID: 457210
a jaka jest prawda? potrafisz na to odpowiedzieć?
przynajmniej to MOJA idea a nie wpojona mi przez kogoś innego
W historii był juz taki jeden co pytał o prawdę. I choć miał Ją przed oczami to umywszy wcześniej tchórzowsko ręce przybił tę Prawdę do krzyża.
I gratuluję dobrego samopoczucia oraz życia w złudzeniu, że myśl uważana za własną nie jest niczym wymanipulowana.
Co do prawdy odnośnie KK napisałam wcześniej i tu jeszcze spróbuję odpowiedzieć Elenai.
Pewnie nie przeczytałam tyle ile Ty. I nie mam tak wielkiej wiedzy jak i zasobu słów. I choć nie umniejszam wcale Osobom przez Ciebie wymienionym to fakt, że Ich cytują, nie świadczy o trosce samej gazety o Kościół. Akurat to medium nie bardzo ma w założeniach dobro KK. Raczej wielką chęć po płaszczykiem pseudo obiektywizmu wytknąć tylko to, co jest nie końca doskonałe. A skoro twierdzisz, że redaktorzy GW są tacy zatroskani o dobro Kościła to czemu nikt z Was wiernych czytelników nie przytoczy choćby tu na forum artykułów pozytywnie nastawionych do KK? Skoro tak ich podobno wiele.
I wyobraź sobie, że i Radio Maryja nie spełnia moich oczekiwań. Po prostu: jest dwa odległe bieguny - jeden to GW drugi RM. A ja bym pragnełą mediów nie lansujących skrajności.
Pozdrawiam!
18 marca 2011 11:25 | ID: 457569
1. Jedynie przeglądam GW, do artykułów nt. KK podchodzę ostrożnie. Dlaczego? Nie dlatego, że ktoś mnie namówił, radził ostrożność. Przeczytałam kilka razy "relację" z wydarzeń, na których byłam albo znałam program. M.in. cykl spotkać "Poruszyć niebo i ziemię". Wybrane "sensacyjne" urywki, atak na podejście KK do seksualności, męskości, kobiecości. I jacy to jesteśmy zacofani i nietolerancyjni. Wszystko powybierane, by pasowało do koncepcji. Zraziłam się sama.
2. Nie znam przekroju wszystkich artykułów GW. Przeglądam GW - bo...taki mam zawód ;)
3. Nie słucham RM, więc na jego temat nie będę się wypowiadała.
4. Rozumiem krytykę KK, która wypływa z troski. Sama taka jestem. Im więcej widzę zła, tym więcej staram się czynić dobra. Nie zaprzeczam, gdy coś jest nie tak. Ale rzadko tę troskę o KK widzę w GW, przeciwnie.
5. Pamiętam kilka artykułów szczególnych - m.in. wywiad z s. Anną Bałchan, z Jackiem Pulikowskim. Perełki w morzu.
6. Co do języka, jakim się posługujemy - zgadzam się z Elenai. Jestem osobą (na miarę swoich możliwości) zaangażowaną w działanie różnych wspólnot religijnych. To nie zasady moralne są złe - a forma przekazu. Ludzi nie odpycha i nie zniechęca Ewangelia - a to, że nie widzą "Dobrej nowiny" w życiu katolików. To nie przykazanie miłości jest problemem - a to, że oni tej miłości nie doświadczają, nie znają. Zderzają się z murem nienawiści, pychy, osądzania bez próby rozmowy, zrozumienia.Dekalog nie może być sztywnym zbiorem zasad - bo to kiedyś pęknie. Dekalog jest dany z miłości.
Zwłaszcza młodzi ludzie - nie chcą o Bogu jedynie słuchać, zresztą ich wiedza religijna jest niemal żadna. Oni mają w sobie głód doświadczenia Boga - w ich samotności, walce o przetrwanie w świecie.
18 marca 2011 11:59 | ID: 457633
Jak ktoś chce generalizować, to zawsze znajdzie powód, żeby się przyczepic.
W tej chwili Kościół serwuje nam tak wielkie bogactwo form, że każdy znajdzie tam coś dla siebie - tylko trzeba chcieć. Jak ktoś chce, żeby go głaskano po główce - znajdzie takich duszpasterzy i takie wspólnoty. Jeśli ktoś chce "ostrego kopniaka" to to też znajdzie. Jeśli ktoś nie chce się zagłębiać w teologię, a jedynie być posłusznym Bogu, to będzie wolał słuchać tego, co powie "to wolno, to też, a tamtego już nie". Jeśli ktoś woli się w to zagłębiać i to lubi oraz potrzebuje - ma na to szansę. Każdy znajdzie tu dla siebie miejsce.
18 marca 2011 12:23 | ID: 457696
Dużo jest form rzeczywiście, jednak nie każde są dostępne np. w małych miejscowościach ( tylko tak na marginesie;)
18 marca 2011 14:10 | ID: 457960
W KK jest wiele wspólnot, stowarzyszeń, ruchów - zwłaszcza w dużych miastach. Ale gdy pisałam o formie, chodziło mi o coś innego - sposób, w jakim odnosimy się do ludzi, o język, jakiego używamy, a to, czy potrafimy innym przekazać i pokazać Ewangelię, o postawę względem człowieka.
18 marca 2011 14:41 | ID: 457998
Dokładnie o to mi chodzi, ducinaltum, i Ty to bardzo dobrze rozumiesz...
Dlaczego tak kocham ks. Twardowskiego.. i czytając go rośnie ma wiara. Bo on nie przemawia do ludzi z pozycji lepszego katolika, nie wartościuje, nie ocenia, nie grzmi. Pisze o Bogu, który jest wszechogarniającą miłością, którego czuć w każdym oddechu pasikonika, w bladej żólci psiej trawki, w czarnych kropkach biedroneczki. I z jego utworów emanuje takaż sama jak do Boga miłość do człowieka, pełna troski i wyrozumialości. 'Nie przyszedłem pana nawracać" mówi- i nie nawraca, ale swoją wiarą, swoim zawierzeniem Bogu, swoim prawdziwie chrześcijańskim stosunkiem do człowieka, czyni więcej, niż gdyby umoralniał, nakazywał, straszył potępieniem.
Bartt.. nie każdy żyje w wielkim mieście. Większość nie ma wyboru. Jest skazana na swego proboszcza i on dla niego jest twarzą Kościoła.
18 marca 2011 15:33 | ID: 458054
Bartt.. nie każdy żyje w wielkim mieście. Większość nie ma wyboru. Jest skazana na swego proboszcza i on dla niego jest twarzą Kościoła.
Ja też w jakimś dużym mieście nie mieszkam, a kościołów i organizacji kościelnych u nas jest sporo. W rodzinnym mieście, dużo mniejszym, również na jakieś braki w tej dziedzinie nie narzekam, a Warmia to teren średnio religijny w porównaniu choćby z południem Polski. I sam zacząłem szukać dla siebie miejsca - w pewnym momencie przestałem chodzić do swojej parafii tylko wędrowałem o wiele dalej, bo znalazłem przy innym kościele wspólnotę, której chciałem być częścią. Teraz też nie chodzę do kościoła, do którego mam 200m tylko jeżdżę na drugi koniec miasta do parafii oddalonej ode mnie o 10km. Jak się chce, to można.
Miło posłuchać o pięknej i łagodnej miłości. I nikt tego nie zabrania. Ale w pewnym momencie trzeba wejść mocno w życie i zmierzyć się z sytuacjami, które piękna raczej nie są. Stajemy przed konkretnymi decyzjami, które niosą za sobą poważne konsekwencje - choćby tak gorąco dyskutowane na Familie aborcja czy in vitro, homoseksualizm, antykoncepcja, celibat, kapłaństwo kobiet. W życiu te odległe na internetowym forum tematy stają się często naszym udziałem - i wtedy trzeba podjąć decyzję - tą, która będzie wynikała z miłości, o której pisze ks. Twardowski.
Nie zapominajmy, że wzorem prawdziwej miłości jest Jezus. Pochylał się nad każdym, ale jak trzeba było, to wziął bicz i rozgonił kupców albo powiedział ostrą wiązankę w stronę arcykapłanów i uczonych. To właśnie ta miłość, o której pisze ks. Twardowski, zaprowadziła Jezusa na Golgotę - a tam były prawdziwe łzy, ból i krew.
Ta miłość kierowała ks. Popiełuszko i doprowadziła go do męczeńskiej śmierci - to przykład bliższy naszym czasom.
Można mówić w poetycki sposób o miłości, delektować się delikatnością... ale jak gra idzie o ludzkie życie (wieczne!) to miłość wiedzie często do śmierci (w przenośni i rzeczywiście).
18 marca 2011 15:48 | ID: 458064
Dokładnie o to mi chodzi, ducinaltum, i Ty to bardzo dobrze rozumiesz...
Dlaczego tak kocham ks. Twardowskiego.. i czytając go rośnie ma wiara. Bo on nie przemawia do ludzi z pozycji lepszego katolika, nie wartościuje, nie ocenia, nie grzmi. Pisze o Bogu, który jest wszechogarniającą miłością, którego czuć w każdym oddechu pasikonika, w bladej żólci psiej trawki, w czarnych kropkach biedroneczki. I z jego utworów emanuje takaż sama jak do Boga miłość do człowieka, pełna troski i wyrozumialości. 'Nie przyszedłem pana nawracać" mówi- i nie nawraca, ale swoją wiarą, swoim zawierzeniem Bogu, swoim prawdziwie chrześcijańskim stosunkiem do człowieka, czyni więcej, niż gdyby umoralniał, nakazywał, straszył potępieniem.
Bartt.. nie każdy żyje w wielkim mieście. Większość nie ma wyboru. Jest skazana na swego proboszcza i on dla niego jest twarzą Kościoła.
Elenai, i ja go kocham:) Dziś wypożyczyłam tom jego poezji... Czytając, wierzę...
18 marca 2011 15:49 | ID: 458065
Do mnie jakoś bardziej przemawia życie i postawa takiego ks. Popiełuszki... ale może dlatego, że jestem facetem :-)
18 marca 2011 15:58 | ID: 458071
Do mnie jakoś bardziej przemawia życie i postawa takiego ks. Popiełuszki... ale może dlatego, że jestem facetem :-)
Ależ oczywiście. Ks. Popiełuszko był niesamowitym człowiekiem, z którego księża i nie tylko oni powinni brać przykład. Film "Wolność jest w nas" moim zdaniem wspaniale obrazuje jego życie i działalność.
To tak OT.
18 marca 2011 16:00 | ID: 458073
Masz rację, Bartt. Miłość jest nie tylko delikatna - jest też trudna, bolesna. Prowadzi do krzyża. Nie chodzi oto, by uciekać od trudnych decyzji, od wyborów - ale by być z drugim człowiekiem, gdy on tego wyboru dokonuje, gdy przeżywa coś trudnego. By pokazać mu miłość. Nie tylko krzyczeć, że czegoś nie wolno - ale dać przykład.
Jak ktoś sam szuka wspólnoty i trafia do niej - jest łatwiej z nim rozmawiać. Ale jest też tłum innych, którzy wspólnotę KK omijają szerokim łukiem.
Chrystus też mógł jedynie krzyczeć i grzmieć - a On się najpierw pochylił nad człowiekiem. Nie była to oznaka słabości. Chrystus najpierw dał siebie.
Nie oceniam Twojego sposobu - po prostu dla mnie bliższa jest najpierw obecność z człowiekiem i dawanie mu Boga. Mówię innym, co jest dla mnie ważne - dość jasno. Jak ktoś nawiąże relację z Bogiem, będzie miał mój przykład, a nie tylko moje słowa- sam będzie wybierał Boga. Nie dla zasady, nie dlatego, że musi - ale dlatego, że warto.
18 marca 2011 16:04 | ID: 458075
A w poezji ks. Jana jest nie tylko delikatność... ja widzę tam także konsekwencję i radykalizm. A na 1. miejscu - zachwyt Bogiem.
27 kwietnia 2011 11:49 | ID: 502022
Ten wątek pokazuje m.in. to, jak różnie Boga pojmują mężczyźni, a jak kobiety. Różnice są czasem spore, ale koniec końców uzupełniają się. I to jest piękne.
27 kwietnia 2011 18:16 | ID: 502325
Ten wątek pokazuje m.in. to, jak różnie Boga pojmują mężczyźni, a jak kobiety. Różnice są czasem spore, ale koniec końców uzupełniają się. I to jest piękne.
Też o tym dzisiaj myslałam Bartt:)
Masz rację - różnimy sie jako plcie anwet pod względem pojmowania Boga i to jest piekne - zgadzam sie z Tobą:)
Chciałabym jeszcze nadmienic w zwiazku z wypowiedzią Elenai:
Bartt.. nie każdy żyje w wielkim mieście. Większość nie ma wyboru. Jest skazana na swego proboszcza i on dla niego jest twarzą Kościoła.
Mieszkam w malutkiej wsi z jednym sklepem - o własnym kosciele mozemy pomarzyc. Najbliższy - 1 - jest 6 km od mojej miejscowości, zaś drugi 10 km.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.