No, powiem, nie zawsze się zgadzam się z Barttem, ale jednak tym razem się zgodzę.
Napisał:
"A czy ja mówię o potępianiu konkretnego człowieka? Nie.
Ja mówię o zachowaniach, czynach - to oceniam. Nie mówię, że mąż, który zdradza żonę jest złym człowiekiem, tylko że źle robi"
Napisał też:
"Łk 12, 48b
Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą."
Także:
Bartt napisał 2010-04-02 16:03:46No tak - księżom jest dane więcej. Choćby poprzez samą wiedzę, którą mają możliwość zdobyć, choćby poprzez warunki jakie tworzy się im w seminariach. Podczas święceń otrzymują charyzmaty kapłańskie. Tak więc możliwości mają ogromne. Zadanie jakie im się zleca też jest potężne.
(nie potrafię zacytować słów z kilku stron)
I tu jest "pies pogrzebany":
Przyszły ksiądz w seminarium przebywa te 6 lat ucząc się, jak będzie wyglądać jego dalsze życie, nie jest jeszcze niczym zobowiązany przez te 6 lat, ale po 6-ciu latach dostaje święcenia kapłańskie. Jest to równoznaczne ze ślubem kościelnym dwojga ludzi, kleryk na święceniach kapłańskich wobec Boga składa przysięgę, że będzie odtąd służył Bogu w konkretny sposób, a więc tez służył ludziom zachowując celibat, który w Kościele Katolickim obowiązuje. Składa przysięgę, jest ona równoznaczna przysiędze małżeńskiej, tyle, że nie przysięga on, że będzie wierny kobiecie, a będzie wierny Kościołowi Chrystusa i zachowa celibat względem cielesności ludzkich.
Mieliśmy o tym na naukach przedmałżeńskich jakieś dwa lata temu.
Ksiądz po wystąpieniu ze "stanu duchownego" nie będzie traktowany tak, jak małżeństwa po sakramencie małżeńskim w Kościele, a po rozwodzie cywilnym, będzie traktowany GORZEJ, bo miał 6 lat na to, żeby zgłębić naturę stanu duchownego, wiedział, co ślubuje i Komu, ma większą wiedzę i większe są od niego wymagania. I nie ma porównania z tym, że "małżonek ślubował, potem zdradził i poszedł do innej". Bo małżonkowie czasem znają się rok albo dwa, czasem krócej, nie zawsze wszystko o sobie wiedzą, nie zawsze są przekonani o słuszności swojego wyboru, bo np. dotąd nigdy nie kochali i mylą pożądanie z miłością, albo biorą ślub, bo uważają, że powinni; kleryk zaś przez 6 lat zgłębia tajniki "zawodu", czyli powołania i nawet, jeśli odejdzie z seminarium miesiąc przed ślubami- Kościół go nie potępi, ma taki kleryk przez te 6 lat opiekę w postaci psychologów, rożnych innych duchownych, którzy w razie problemów rozmawiają z nim, starają się pokierować zachowaniem, ale na konkretne działania nie wpływają, zwykli nowożeńcy takiej opieki psychologicznej przed ślubem kościelnym przecież nie mają, nie można ich więc porównywać do przyszłych księży. Potępi go (księdza) natomiast Kościół, gdy już jako ksiądz, po święceniach kapłańskich, wystąpi ze stanu duchownego. Dlaczego? Dlatego, że miał większą świadomość tego, co czyni, odchodząc ze stanu duchownego, niż zwykli małżonkowie decydując się na rozwód.
Jeżeli nawet uznawał powołanie księdza, jako zawód, to i tak, po sześciu latach miał świadomość, że nie jest to TYLKO zawód i nie można z tego tak po prostu zrezygnować.
Inna jest kwestia księży, którzy nie rezygnując oficjalnie ze stanu kapłaństwa, maja swoje "konkubiny" i nielegalne dzieci, nie w naszej gestii jest ich osądzanie, nie my ich za to rozliczać będziemy.