Znalazłam dzisiaj taki oto ciekawy demotywator:
Co o nim myślicie? Jest w nim według Was zero, ziarnko, a może duuuuużo prawdy?
28 lutego 2012 12:19 | ID: 753184
Jest tu cała prawda!!!!
28 lutego 2012 12:37 | ID: 753192
Niestety, teraz często to właśnie rodzice źle wyrażają się o nauczycielach, podkopując tym samym ich autorytet. Dzieci szybko to podłapują. Rodzice traktują szkołę jak firmę, z której usług krzystają i mają postawę wyłącznie roszczeniową, zapominając, że szkoła jest partnerem w wychowaniu ich dzieci, a przede wszystkim instytucją majacą zapewnić edukację dzieciom. Myślę, że gdyby nauczyciele mieli stuprocentowe zaufanie i poparcie rodziców, nie dochodziłoby do róznych wypaczonych zachowań dzieci i młodzieży w szkołach.
28 lutego 2012 12:56 | ID: 753199
1969- to rok mojej matury. Ponieważ miałam na co dzień "maturzystę" (wprawdzie już 2 lata temu, ale zawsze) mam porównanie. Ilustracje chyba dobrze oddają zmiany w edukacji.
Cofając się do przełomu lat 50/60 to mam jednoznaczną opinię, że nauka nawet w podstawówce, była bardziej "przyjazna" uczniom. Do podstawówki chodziłam na wsi (gdzie żyłam do 15 roku życia). Klasy były łączone, co nie znaczy, że uczniowie mniej korzystali z lekcji. Niektóre przedmioty można było swobodnie prowadzić dla dwóch klas (plastyka, muzyka itp). Nikt nie słyszał o ADHD, co nie znaczy,że wszyscy byli aniołkami. Wtedy nauczyciel, kierownik szkoły mieli posłuch u uczniów i szacunek u rodziców. Były kary, o których w domu się nie mówiło, bo byłaby poprawka. Uczniowie, którzy nie nauczyli się albo nie odrobili zadań domowych, zostawali po lekcjach tak długo dopóki się nie nauczyli (2-3 godz). Oczywiście po powrocie do domu było "rozliczenie" z tego spóźnienia, bo w gospodarstwie oprócz nauki trzeba było pracowac. Ja jedyny raz siedziałam "po lekcjach" Pamiętam do dziś, że nie umiałam o obronie Głogowa. Więcej się to nie powtórzyło. Szkoła była otwarte do wieczora, bo odbywały się różne zajęcia: teatry amatorskie, kursy szycia, gotowania itp. Nauczyciele pracowali nie patrząc na zegarek.
Pamiętam już z własnej pracy w szkole kilka przypadków: uczeń I klasy został za karę postawiony do kąta-zanim nauczyciel zdążył dojść do pokoju nauczycielskiego, do dyrekcji zadzwoniła mamusia, że jej dziecko jest szykanowane. Moje osobiste "starcie" z uczniem: za złe zachowanie w bibliotece, postraszyłam "dywanikiem" u dyrektora. Odpowiedź ucznia (kl.VI): "I co on mi zrobi?"
Takich porównań na plus dla "dawnej" szkoły mogłabym przytoczyć wiele. A najważniejsze, iż mimo (a może na szczęście) braku TV, komputerów wiedza uczniów kończących LO była na wyższym poziomie.
Nowy pomysł likwidacji LO to dalszy upadek oświaty. WRACAMY DO ANALFABETYZMU111
28 lutego 2012 13:16 | ID: 753215
demoty są generalnie trafne. w tym przypadku również. za moich czasów szkolnych bało się pomyśleć,by nie tym tonem odezwać się do nauczyciela. teraz dzieci/młodzież nie mają z tym problemu. wciąż powtarzam,że wszysko zaczęło się psuć odkąd wprowadzili te przeklęte gimnazja. dzieciaki jakby powariowały odkąd stały się gimnazjalistami.
28 lutego 2012 13:25 | ID: 753229
To jest trafione na maxa!!!! Pokazuje całą prawdę o szkole...
28 lutego 2012 13:32 | ID: 753241
dokladnie cala prawda....
kiedys i uczniowie bali sie i nauczyciela i rodzicow.. teraz... pfffffffffff
28 lutego 2012 13:47 | ID: 753254
Dokładnie tak jest.
Mają dzieciaki teraz dużo nauki,ale ostatnio coraz częściej słysze że o złe stopnie dziecka rodzice obwiniają nauczyciela :/.Kiedyś było to nie do pomyślenia.
28 lutego 2012 13:50 | ID: 753260
Widzę co się dzieje, bo chodzę do szkoły. Wielu nauczycieli boi się gimnazjalistów i to jest straszne.
Co do samej szkoły to poziom nauczania bardzo się obniżył i niedługo obniży się znów.Szkoła staje się niemal niepotrzebna, bo niczego specjalnego nie uczy. Kiedyś było lepiej.
28 lutego 2012 14:50 | ID: 753307
Jeszcze kilka lat temu osoba zdająca maturę miała ogólną wiedzę na różne tematy - teraz jak się rozmawia z maturzystami to głosy stają dęba.
Dawniej uczniowie czuli respekt przed nauczycielem, teraz odzywki "Wie pani kim jest mój ojciec", "Podam panią do sądu" czy "Pani nie może mnie do niczego zmusić" są bardzo częste i to nawet w podstawówkach.
Dawniej rodzice bardziej obiektywnie patrzyli na wybryki swoich dzieci. Teraz dziecko to jest "święta krowa", która ma tylko prawa, a nie ma obowiązków. Oczywiście wszelkie problemy to wina szkoły, nauczyciela - nigdy dziecka!
Przykładów można by mnożyć, ale ogólnie rzecz biorąc dzieci i młodzież są rozbestwione, myślą, że im wszystko wolno i wszystko im się należy. A przy tym są mało samodzielne i przedsiębiorcze, leniwe i "uzależnione" od swoich rodziców (i to nie tylko finansowo).
28 lutego 2012 17:56 | ID: 753379
Dokładnie- teraz role się odwróciły!
Kiedyś nauczyciel to była "święta krowa" a uczeń musiał się go słuchać, teraz jest zupełnie na odwrót, coraz częściej słyszy się odzywkę: Jak mi Pani postwi pałę, podpalę pani samochód" itp... Straszne, nawet jedynka nie robi teraz na uczniu wrażenia. Często nawet nauczyciel jest zmusony takiego ucznia "przepuścić" do kolejnej klasy, bo przecież z jedynką można teraz zdać. Szkoła spadła na psy
28 lutego 2012 21:44 | ID: 753460
zgadzam się z @apis74
28 lutego 2012 23:05 | ID: 753476
Jest niestyty duuuużo prawdy.
29 lutego 2012 03:34 | ID: 753487
Wiecie co, chciałam się już zastanawiać jak to będzie za lat kilka, ale chyba nie chcę wiedzieć. Mam nadzieję, że zanim urodzę dziecko szkół już nie będzie, bo do takiej jak teraz są nie chcę go posyłać. Nie dość że poziom niski, zarówno jeśli chodzi o program, jak i samo nauczanie, to jeszcze prędzej krzywdy dziecko w takim gimnazjum na przykład zazna niż coś pozytywnego wyniesie.
29 lutego 2012 07:16 | ID: 753512
pracuję w prawdzie w przedszkolu , ale już prawie 30 lat . Dawniej o wiele łatwiejsza była nasza praca ...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.