Wina rodziców i braki w wychowaniu moralnym - wychowaniu do uczciwości - to jedno.
Inna sprawa - jest społeczne przyzwolenie na ściąganie właśnie w szkole - na każdym szczeblu edukacji. Przyzwolenie ze strony nauczycieli (są tacy, którzy pilnują i tacy, którzy dopuszczają ściąganie, nawet pomagają), przyzwolenie ze strony innych uczniów.
Szkoła - dom - można pisać o współpracy w podtrzymywaniu nieuczciwości. Bo przecież rodzic też ściągał...Ba! Ściągał też nauczyciel na studiach.
Ze szkoły wychodzi nieuczciwy uczeń, potem student, pracownik, człowiek.
Przez większości mojej edukacji (szkoła podstawowa, średnia) - nikt mi nie powiedział, że ściąganie to coś złego, że jest delikatnie określając 'niemoralne". Nie. Owszem, mówiono - nie rób tego, po czym odwracano głowę. Ściągali wszyscy, wszędzie. Z niemym przyzwoleniem.
Jak nie chciałam ściągać na studiach, np. nie chciałam znać wyników testu z egzaminu, który miał się odbyć, a które ktoś "wyniósł" - raczej nie spotykałam się z życzliwymi komentarzami. Przeciwnie.