Zajrzałem ostatnio na blog mojej ulubienicy - pani Joanny Senyszyn.
Właściwie to chyba nawet całe LPR, PR i PiS razem wzięte nie mówią tyle o Kościele, co ona :) Dawno nie byłem na jej blogu, ale dziś coś mnie tknęło i zdecydowałem się odwiedzić to przedziwne miejsce.
Czym teraz raczy nas Pani europoseł? (o matko jakie szczęście, że będzie w Brukseli a nie w Warszawie - im dalej, tym lepiej! )
Teraz na tapetę wzięła podręcznik dla V i VI klasy szkoły podstawowej o płciowości i dojrzewaniu człowieka. Jeździła po nim jak po łysej kobyle... a czym sobie podręcznik jak i jego autorzy zasłużyli, na tyle uwagi ze strony pani Senyszyn? Po pierwsze jednym z recenzentów jest jezuita, ks. dr Jacek Augustyn. I już za to podręcznik powinien znaleźć się na indeksie ksiąg zakazanych - no bo kto to widział, żeby w wolnym kraju recenzentem podręcznika był katolicki ksiądz... szaleństwo!
Dalej... głównym zarzutem wymierzonym przeciw podręcznikowi jest to, że za mało mówi o seksie. Za dużo jest o sprawach higieny, za dużo o małżeństwie. W ogóle sugestia, jakoby akt seksualny przypisany miał być do małżeństwa świadczy o zaściankowości i zacofaniu autorów... A gdzie techniki seksualne, opis inicjacji, zagrożenia płynące z zajścia w ciążę w tak młodym wieku, najlepsze metody antykoncepcji? Jak oni mogli to pominąć? To skandaliczne! Przecież przez takie ujęcie tematu wiek inicjacji seksualnej może się podwyższyć! Nie wolno do tego dopuścić... pani Senyszyn jest na posterunku.
Chyba pani europoseł nie do końca rozumie znaczenie słowa wychowanie. Bo wychowanie to nie zaprezentowanie technik, środków i instrukcji postępowania. To wpojenie pewnych postaw życiowych, priorytetów, zasad...
Ja wiem, że przez takie podręczniki i takie a nie inne wartości ciągle dominujące w Polsce, pani Senyszyn nie ma się czym pochwalić przed swoim hiszpańskim kolegą - Zapatero, który lada moment ruszy z edukowaniem 9-latek na temat najlepszych metod antykoncepcyjnych, znajomości miejsc gdzie można usunąć ciążę i zagrożeniami, jakie płyną z ewentualnej decyzji urodzenia dziecka.
Pani Joanno - a w Nowej Zelandii nie szukają chętnych do parlamentu? Ja nawet Pani bilet zafunduję...
Zamknij